AKTUALNOŚCI

AKTUALNOŚCI

Genialne dziecko

Elmer Bäck zjawił się w Kazimierzu dziesięć minut przed pokazem filmu EISENSTEIN W GUANAJUATO, w którym zagrał główną rolę. O temperamencie Finów, szaleństwie Eisensteina i geniuszu Greenawaya z aktorem rozmawia Mateusz Góra.

Mateusz Góra: Czujesz powinowactwo ze swoim bohaterem?

Elmer Bäck: Tak, na wielu płaszczyznach. Bardzo lubię jego energię i wrażliwość.

Nie tak wyobrażamy sobie zazwyczaj temperament ludzi z Finlandii…

Tak, to prawda, nie jestem typowym Finem. (śmiech) Czułem, że mój charakter bardziej odpowiada temperamentowi Eisensteina niż większości Finów.

Co najbardziej cię zafascynowało w osobowości Eisensteina?

To, że jego osobowość była mieszanką inteligencji z wrażliwością i dziecinnością. Nie myślałem o tym w czasie zdjęć, ale ludzie nieustannie porównują moją postać do Mozarta z filmu Miloša Formana. Teraz oczywiście widzę to podobieństwo bardzo wyraźnie. Obaj tworzyli sztukę bardzo intelektualną, a równocześnie przez swoją dziecinność byli zupełnie bezbronni.

Szybko znalazłeś wspólny język z Greenawayem? Jak wyglądała wasza współpraca?

Bardzo dobrze, w jakiś sposób wybraliśmy siebie nawzajem. Zorientowaliśmy się, że mamy identyczne pomysły na tę postać. To była bardzo radosna współpraca, która od samego początku układała się idealnie. Greenaway po prostu miał szczęście, że trafił na mnie. (śmiech)

Podzielasz poczucie humoru Greenawaya?

On jest niesamowicie inteligentny i posiada ogromną wiedzę. Potrafi być równocześnie bardzo ostry i sarkastyczny. Myślę, że mam podobne poczucie humoru, choć może nie tak inteligentne i erudycyjne.

Jakie jest twoje najbardziej wyraziste wspomnienie z planu?

Trudno powiedzieć, bo pracując nad tym filmem, czułem się, jakbym trafił na 3 tygodnie do jakiegoś tunelu. Nie mam konkretnego wspomnienia, wszystko zlewa się w jedno wielkie przeżycie.

Greenaway wychodzi z podobnego założenia, jakie przyjął w latach 70. Ken Russell, twórca seks-biografii słynnych kompozytorów. Obaj sugerują, że działania artystów w dużej mierze napędza ich seksualność.

Seksualność ma ogromne znaczenie, to potężna siła. Jeśli nie pozwolisz, żeby się swobodnie wyraziła, odezwie się twój wewnętrzny potwór. Niektórzy twierdzą, że nie powinno się grzebać w życiu intymnym twórców, tylko zwracać uwagę na ich dzieła, ale przecież w dużej mierze wypływają one z właśnie z seksualności – weźmy na przykład Picassa, którego bogate życie erotyczne wpłynęło zasadniczo na to, co stworzył.

Najlepiej chyba widać to na przykładzie sprośnych rysunków Eisensteina wykorzystanych w filmie. Czy wszystkie są jego autorstwa?

Tak, wszystkie są autorstwa Eisensteina, Greenaway po prostu wprawił je w ruch.

Czy twoim zdaniem „Eisenstein w Guanajuato” to także wiadomość dla rosyjskich władz, które łamią prawa osób homoseksualnych?

Oczywiście. Cały czas mieliśmy to na uwadze. Ciekawe, że kiedy Greenaway pisał scenariusz, około 5-6 lat temu, problem łamania praw osób homoseksualnych w Rosji nie był jeszcze tak palący. Nie zakładaliśmy tego od początku, ale im bardziej problem stawał się polityczny, tym częściej myśleliśmy o filmie jako rodzaju wiadomości dla władz Rosji.

Film miał swoją premierę w Rosji?

Tak, odbyła się podczas festiwalu w Moskwie. To jeszcze nic pewnego, ale doszły mnie słuchy, że  będzie też dystrybuowany  w Rosji, tyle że w ograniczonym zakresie.

A nie boisz się, że taka rola może cię zaszufladkować jako aktora specjalizującego się w ekstremalnych zadaniach?

W ogóle o tym nie myślałem. Praca z Greenawayem była wspaniałym doświadczeniem. Jeśli tak się stanie, trudno, nic na to nie poradzę.

Rozmawiał: Mateusz Góra
Głos Dwubrzeża

« »
© Festiwal Filmu i Sztuki Dwa Brzegi Kazimierz Dolny Janowiec nad Wisłą
Projekt i realizacja: Tomasz Żewłakow