AKTUALNOŚCI

AKTUALNOŚCI

Banalność zła

O seryjnych mordercach i fabularnym debiucie Marcina Koszałki z Adamem Woronowiczem rozmawia Barbara Rusinek.

Barbara Rusinek: Pana bohaterowie zwykle wydają się bardzo łagodni. Projektują latawce, pieką torty, są przewidywalni. Dopiero z czasem odkrywamy ich prawdziwą naturę. Co pana zafascynowało w takich postaciach jak Adam z „Miłości”, Gruby z „Chrztu” czy wreszcie Czerwony Pająk?

Adam Woronowicz: Na myśl o nich czuję raczej przerażenie niż fascynację. Sama wizja tego, co może kryć się w człowieku, napawa mnie strachem. Ten sam człowiek może darzyć kogoś bardzo pozytywnym uczuciem, a jednocześnie w okolicznościach, powiedzmy umownie, niesprzyjających jest w stanie drugiego człowieka zranić, nawet zabić. Przerażający jest np. Breivik, który dla psychologów okazał się całkowicie poczytalny. To samo dotyczyło procesu Eichmanna, niepozornego pana zamkniętego w latach 60. w szklanej klatce, który odpowiadał za organizację praktycznie całego Holocaustu. To mnie przeraża, bo wiedząc o takich przypadkach, patrzę na ludzi i dostrzegam banalność zła, o której mówiła Hannah Arendt. Miałem okazję rozmawiać z psychologami zanurzonymi w temacie seryjnych morderców. Próbowali przedstawić mi świat, którego, mimo lat badań i obserwacji, nie są w stanie całkowicie zgłębić. Sami mordercy tłumaczą się zazwyczaj sakramentalnym „nie wiem, co mną kierowało”.

Weterynarz z „Czerwonego Pająka” chyba nie mógłby uratować się tak prostym wybiegiem. W końcu świadomie sprowadza młodego mężczyznę na ścieżkę zła.

W „Czerwonym Pająku” mamy do czynienia z rodzajem fascynacji jednocześnie bardzo podobnym i odmiennym od tego, jaki widać w „Milczeniu owiec” pomiędzy Clarice Starling a Hannibalem Lecterem. Paradoksalnie, kiedy zobaczyłem ten film po raz pierwszy w liceum, odkryłem w sobie pewien rodzaj przerażającej sympatii dla mordercy. Miałem okazję trochę poznać psychologię seryjnych morderców i wiem, że racjonalną motywację zastępuje  impuls, chociaż ci przestępcy są najczęściej niezwykle inteligentni. Przybierają tylko maskę przeciętnej codzienności, wypełnionej pracą, rodziną i zwykłymi obowiązkami. Dlatego tak trudno ich schwytać. Istnieją ponoć przypadki morderców, którzy przez długi czas nie zabijają albo wręcz w pewnym momencie definitywnie przestają dokonywać zbrodni. Impuls, który dotąd pobudzał ich mroczną stronę, wygasa. Tak mówi teoria, ale jest to mrok tak nieprzenikniony i gęsty, że można by go kroić nożem.

Co ma większe znaczenie przy dobieraniu ról – scenariusz czy osoba reżysera?

Na pewno jedno i drugie jest istotne, ale czasami mam jednak wrażenie, że ważniejsza jest osoba reżysera. Intuicja często podpowiada mi, że samo obcowanie z artystą może być ważniejsze od skutków tej współpracy. Wciąż  zresztą czuję potrzebę różnorodności. Nie chcę odcinać kuponów.

Na czym powinna polegać idealna współpraca aktora z reżyserem? Czy ma pan takie doświadczenie?

Tak, z Wojtkiem Smarzowskim, Marcinem Koszałką. Mówiąc szczerze, nie zdarzyła mi się współpraca z reżyserem, która poważnie by mnie rozczarowała. Jest to praca artystyczna, zatem nie ma jednego idealnego modelu. Ważne jednak, aby reżyser, zachowując swoją wizję, wyjaśniał na każdym etapie współtwórcom swoje założenia i zachował otwartość na zmiany.

Jak było w przypadku doświadczonego filmowo, ale debiutującego w roli reżysera fabuły Marcina Koszałki?

Marcin odpowiadał za operatorska stronę filmu, ale nie przeszkadzało mu to w absolutnym skupieniu na aktorze stojącym w danym momencie przed kamerą. Z pewnością wyniósł to doświadczenie z dokumentu. Praca z normalnym człowiekiem, nie aktorem, pozwala „nabić sobie ucho”, wyczulić na pewną prawdę. Marcin jest w dodatku bardzo odważnym filmowcem, kilkakrotnie już zwracającym przecież kamerę na siebie i swoich bliskich w sytuacjach, które według hipokrytów powinny zostać przemilczane. „Czerwony Pająk” nie daje prostych odpowiedzi, ale zostawia wiele otwartych drzwi i zmusza do poszukiwań.

To chyba kolejna nauka wyniesiona z dokumentu. Widz nie jest wszechwiedzący.

Nawet sam bohater dokumentu nie wie często bardzo wielu rzeczy o sobie.

Czerwony Pająk też nie znał całej prawdy o sobie?

Seryjni mordercy mają świadomość tego, co robią, ale podobnie jak ich osobowość, jest ona rozbita na doktora Jekylla i pana Hyde’a. Wiedzą, co czynią, ale nie mają pojęcia, co nimi powoduje. Po prostu co jakiś czas przychodzi okres tzw. nowiu, muszą wytypować ofiarę i ją dopaść.

A czy reżyser wiedział, co kryje się w motywacjach głównego bohatera?

Marcin był świetnie przygotowany, lepiej niż my wszyscy. Pracował nad tym projektem cztery lata, ale mam wrażenie, że przygotowywał go od początku swojej filmowej drogi. Wydaje mi się, że jesteśmy świadkami pojawienia się niezwykłej osobowości w polskim kinie fabularnym.

Rozmawiała: Barbara Rusinek
Głos Dwubrzeża

« »
© Festiwal Filmu i Sztuki Dwa Brzegi Kazimierz Dolny Janowiec nad Wisłą
Projekt i realizacja: Tomasz Żewłakow