O nowym serialu TVP „Prokurator”, a także o tym, czy Kazimierz Dolny jest dobrym miejscem na kryminał, z Jackiem Komanem rozmawia Barbara Rusinek
Barbara Rusinek: Letni, słoneczny dzień w Kazimierzu Dolnym powinien kłócić się z wyobrażeniami o kryminalnych zagadkach.
Jacek Koman: Ludzie popełniają zbrodnie w każdą pogodę i we wszystkich miastach, nawet tak pięknych. Ktoś zwrócił mi dzisiaj uwagę na to, jaki obraz pobliskiego Sandomierza niechcący może się wyłaniać z „Ojca Mateusza”. Serial trwa i trwa, a w każdym odcinku kolejna, nowa zbrodnia.
Publiczność chyba nigdy nie znudzi się kryminałami – ani filmowymi i serialowymi, ani literackimi. A pan lubi kryminały?
Raczej nie obsesyjnie, ale lubię. Szczególnie te naprawdę ciekawe. W ostatnich kilku latach mieliśmy wysyp szczególnego rodzaju kryminałów, skandynawskich przede wszystkim, jeśli chodzi o literaturę, ale także brytyjskich i amerykańskich w dziedzinie filmu. Jest w czym przebierać.
Woli pan delektować się lekturą kryminałów czy oglądać wersje filmowe?
Łatwiej daję się wciągnąć kryminałom filmowym. Jeśli chodzi o literaturę, to muszę przyznać, że mam w tej materii spore zaległości.
Jak pana zdaniem wypada porównanie kryminałów Zygmunta Miłoszewskiego ze skandynawskimi przedstawicielami gatunku?
Mam lekkie poczucie winy, bo znam na razie twórczość Miłoszewskiego tylko ze scenariuszy „Prokuratora” i „Ziarna prawdy”, których jest współautorem. Kiedy wyjechałem do Australii, zorientowałem się, jak słabo znam tamtejszą kulturę, a późniejsze powroty do Polski uświadamiały mi ogrom kolejnych zaległości, tym razem rodzimych. Moje życie polega na syzyfowych próbach ich nadgonienia. Mogę więc tylko rozważać, jak powinna być nakreślona postać w kryminale, ale myślę, że niezbędna jest aura tajemnicy, bo potencjalnie każdy bohater powinien wydawać się widzom i czytelnikom podejrzany, nawet śledczy. W zasadzie tajemnica pomaga w kreowaniu każdego bohatera filmowego. Nie chcemy mieć wszystkiego podanego na tacy. Wolimy nie wiedzieć, domyślać się, szperać i odkrywać.
Czy mógłby pan zarysować tajemnicę tytułowego bohatera nowego serialu z pana udziałem, prokuratora Procha?
Na pewno tkwiąca w nim tajemnica jest kluczem do tej większej, dotyczącej również jego bliskich. On sam, ze względu na zawód, jaki uprawia, pasjonuje się tajemnicą. Poza odkrywaniem tajemnic w trakcie śledztwa, celebruje ten proces poszukiwania rozwiązań w codziennym układaniu skomplikowanych puzzli. Jest to niemal jego obsesja. Na ścianie gabinetu ma już jeden ogromny obraz ułożonych właśnie z takich puzzli. Jest on celowo niepełny, ponieważ ostatni element oprawiony jest w osobną ramkę i nieustannie przypomina mu o nieodkrytych fragmentach kolejnych zagadek. Proch jest wyznawcą filozofii „brakującego elementu”. Zdefiniowanie go jest kluczem do rozwiązania kryminalnej zagadki, później wystarczy tylko za nim podążać. Nie mam pojęcia, jak to działa, ale w napisanych już scenariuszach sprawdza się świetnie.
Czy może pan zdradzić, na czym opiera się kolejny element tajemnicy serialu, to znaczy relacje pomiędzy pana bohaterem a komisarzem granym przez Wojciecha Zielińskiego oraz panią patolog, w którą wciela się Magdalena Cielecka?
Wszyscy wspólnie rozwiązują śledztwa, ale są zupełnie różni. Naczelnik Janina Chorko, grana przez Dorotę Kolak, również jest bardzo istotną postacią, którą łączą z Prochem wieloletnia przyjaźń, ideały i styl pracy. Zupełnie inaczej jest z nowo poznaną Ewą Sidlecką, której permanentne palenie papierosów nad zwłokami oburza mojego bohatera. Z komisarzem Kielakiem od lat znają się i współpracują, są całkowicie inni, ale dzięki temu uzupełniają się, tworzą idealny duet.
W serialu jest jeszcze jedna bohaterka – Warszawa. Czy fabuła „Prokuratora” sprawdziłaby się w zupełnie innej przestrzeni, chociażby tak spokojnej jak Kazimierz?
Znane są przykłady kryminałów, które przełamują sielskość takich miejsc. Dzieją się właśnie w mniejszych miejscowościach, które nagle, pod wpływem fabuły czy zabiegów operatorskich, stają się mroczne i pełne zagrożeń. Wiele miejsc, w których kręciliśmy, idealnie wkomponowuje się w wyobrażenia o zbrodni i akurat w „Prokuratorze” Warszawa wydaje się niezastąpiona.
Rozmawiała: Barbara Rusinek
Głos Dwubrzeża
ZNAJDŹ NAS