W AFERIM! rumuński reżyser Radu Jude buduje świat, gdzie nie ma miejsca dla słabych, a kwitnące od wieków niewolnictwo kładzie się cieniem na relacjach międzyludzkich.
Film otwierają napisy, których czcionka przywodzi na myśl westerny. Z tym ikonicznym gatunkiem skojarzyć się mogą również obraz kaktusa na tle jasnego nieba oraz dźwięki folkowej muzyki. Przemierzający na końskim grzbiecie majestatyczne góry i tajemnicze lasy Costandin ma zresztą wiele wspólnego z Johnem Waynem, a może raczej stanowi jego bardziej wulgarną wersję. Pomijając wspólną dla obu słabość do podróży konnych, zarówno ikona westernu, jak i rumuński bohater z lubością dzielą się z otoczeniem swoimi mądrościami, choć ten drugi przoduje raczej w ciętych ripostach.
Chociaż przygody Costandina i towarzyszącego mu nastoletniego syna Ionita rozgrywają się na XIX-wiecznej Wołoszczyźnie, nie dostajemy właściwie żadnych informacji dotyczących tego okresu w historii Rumunii. Osadzenie fabuły w 1835 roku nie jest oczywiście przypadkowe, ale od faktów ważniejsza jest tu atmosfera, którą budują rzucane przez bohaterów epitety godne Szekspira oraz wszechobecny dźwięk dławiącego kaszlu i namacalny niemal brud. Gruba warstwa czarnego humoru kryje jednak głębokie blizny wyryte na kartach rumuńskiej historii. „Cyganie to ludzie czy diabelskie nasienie?” – zastanawia się na głos Costandin, wpadając do ich obozów z batem w ręku.
Seans „Aferim!” to wyjątkowa szansa, aby doświadczyć nieoczekiwanych napadów śmiechu na artystycznym filmie rumuńskim, podejmującym, bądź co bądź, tak poważne problemy jak rasizm, niewolnictwo czy ludobójstwo.
Pokaz filmu „Aferim!” w Energetycznym Kinie PGE o 12:15.
Alicja Mazurkiewicz
Głos Dwubrzeża
ZNAJDŹ NAS