AKTUALNOŚCI

AKTUALNOŚCI

Skazana na kobiety

Bohaterka tegorocznej retrospektywy, Margarethe von Trotta, w rozmowie z Pauliną Bukowską opowiada o męskim kinie kobiet, inspiracjach polskimi twórcami oraz powodach, dla których nie nakręciła nigdy filmu z mężczyzną w roli głównej.

Paulina Bukowska: W latach 70. współtworzyła pani nurt nowego kina niemieckiego. W tym samym czasie w Polsce kształtowało się „kino moralnego niepokoju”, które reprezentowali m.in. Krzysztof Kieślowski, Andrzej Wajda czy Agnieszka Holland. Śledziła pani ich twórczość?

Margarethe von Trotta: Kiedy zaczynałam karierę filmową w Paryżu i dopiero odkrywałam, czym jest kino, oglądałam filmy Hitchcocka, Bergmana i Wajdy. Pierwszym filmem Wajdy, jaki zobaczyłam, był „Kanał”. Zrobił na mnie bardzo duże wrażenie i to był początek mojego zainteresowania polskim kinem. Potem odkryłam Zanussiego i Kieślowskiego, dzięki któremu zresztą poznałam reżysera teatralnego i aktora Henryka Baranowskiego i zaprosiłam go do współpracy przy filmie „Róża Luksemburg”, gdzie zagrał brata tytułowej bohaterki. Agnieszkę Holland z kolei poznałam w Berlinie i do dziś uważam, że to reżyserka o nieprzeciętnej inteligencji i wrażliwości. Mogę więc spokojnie powiedzieć, że od samego początku mojej przygody z kinem byłam otoczona przez polskich twórców.  

Pani bohaterki pochodzą z różnych epok, problemy jednak mają podobne.

Interesują mnie przede wszystkim te momenty w historii, gdy kobiety pozostawały w cieniu mężczyzn i miały dużo mniej możliwości. Ale takie sytuacje nie są przecież tylko i wyłącznie echem przeszłości, o czym też próbuję opowiadać, tworząc współczesne fabuły. Staram się zrozumieć, skąd kobiety biorą siłę i determinację, aby walczyć o swoje miejsce w społeczeństwie. Kiedy z perspektywy czasu obserwuję takie bohaterki jak Hildegarda Bingen czy Róża Luksemburg, jestem w stanie odnieść ich historie także do współczesności.  

Kathryn Bigelow to pierwsza kobieta, która otrzymała Oscara za reżyserię. Od czasu tej nagrody żadna inna reżyserka nie zdobyła już więcej ani Oscara, ani nominacji.

Bigelow robi męskie kino, bo jest reprezentantką amerykańskiego systemu, który rządzi się innymi prawami. Kręci filmy dla wielkich wytwórni i jest jedną z niewielu kobiet, której udało się przebić w Hollywood. Tak naprawdę nie ma znaczenia, czy te filmy robią kobiety czy mężczyźni, bo chodzi przede wszystkim o to, by zaistniały one w masowej świadomości.

Czy kiedykolwiek rozważała pani nakręcenie filmu z mężczyzną w roli głównej?

Myślałam o tym wielokrotnie, ale za każdym razem, kiedy zaczynam konstruować postać, mężczyzna nagle staje się kobietą. Nic na to nie poradzę. Widocznie moim przeznaczeniem jest tworzenie filmów o kobietach.

Rozmawiała: Paulina Bukowska
Głos Dwubrzeża

« »
© Festiwal Filmu i Sztuki Dwa Brzegi Kazimierz Dolny Janowiec nad Wisłą
Projekt i realizacja: Tomasz Żewłakow